środa, 28 stycznia 2015

Olechwir Walerian, s. Andrzeja

W swoim poprzednim poście wyjaśniałem dlaczego jestem zainteresowany wszystkimi osobami o nazwisku Olechwir. Niedawno na stronie Instytutu Pamięci Narodowej znalazłem informacje o Walerianie Olechwirze, synu Andrzeja, ur. 1899 r. Według ustaleń IPN Walerian w wyniku represji sowietów został internowany na Ural gdzie przebywał od 05 lutego 1945 r. do 22 grudnia 1945 r. w PFŁ (obozie kontrolno-filtracyjnym) nr 0302. Do kraju powrócił 19 stycznia 1946 r.  Na stronie stalinizmwpolsce.com czytamy:

"W PFŁ nr 0302 i obozie jenieckim nr 321 oskarżeni o polską działalność niepodległościową stanowili aż 71,3%. Więźniowie pracowali aż w 25 zakładach (głównie górniczych). Bardzo dużo więźniów zmarło w transportach kolejowych. W transporcie odprawionym z Dęblina w dniach od 10 do 16 lutego 1945 r. już na wstępie, było 118 ciężko (obłożnie) chorych. Eszałon nie miał kuchni, a jedynie 7 wiader i 100 misek na 2018 osób uwięzionych. Aż do 6 marca 1945 r. więźniowie nie otrzymali wody do picia. Raz na dobę dostawali zimny posiłek. Dopiero na stacji Gorki dostarczono dodatkowe 12 wiader i odtąd więźniowie otrzymywali codziennie wrzątek. Mimo starań naczelnika eszałonu, na stacjach odmówiono przyjęcia do tamtejszych szpitali 10 ciężko chorych oraz więźniów w stanie agonalnym, a w Kirowie odmówiono nawet przyjęcia zmarłych."
 
Niestety, to już wszystko co znalazłem w Internecie i nie jestem pewien, czy potrafię wyobrazić sobie, co we wspomnianym okresie Walerian przeżył. Obecnie, nie wiem nawet kim dokładnie był, jakie były jego losy oraz kto z najbliższych nadal żyje. Jestem jednak przekonany, że był z nami spokrewniony i mam własne podejrzenia odnośnie jego przodków. Jak już pisałem wcześniej, Olechwirowie pochodzą z okolic Hrubieszowa. Będąc na hrubieszowskim cmentarzu widziałem parę grobowców zawierających to nazwisko. W jednym z nich pochowano "Waleriana Olechwira, zm. 04 czerwca 1969 r., lat 70". Bezpośrednio obok była "Zofia Olechwir, zm. 1943 r. lat 77" oraz "Andrzej Olechwir, 1871 - 1944" razem z "Anastazją Olechwir, 1872 - 1858".




Nazwisko jest tak rzadkie, że wątpię aby wspomniany grobowiec należał do innej osoby. Zastanawia mnie jednak dlaczego Andrzej jest pochowany z Anastazją, nie zaś z Zofią, gdyż jeśli mnie intuicja nie myli, rodzicami Waleriana był Andrzej i Zofia z Balickich. Dlaczego? Kościół Unicki zlikwidowany został przez carat w 1875 roku, wcześniejsze metryki były dość rzetelnie sporządzane i są one znane. Andrzeja Olechwira żyjącego w tym okresie znalazłem tylko jednego i wiadome jest, że później ożenił się w cerkwi prawosławnej w Hrubieszowie. W metryce ślubu nr 1/1993 czytamy: 

"Działo się w mieście Hrubieszowie osiemnastego stycznia tysiąc osiemset dziewięćdziesiątego pierwszego roku o godzinie ósmej popołudniu. Wiadomym czynimy, iż w przytomności świadków Grzegorza Leonowego Kowalczuka dwadzieścia dziewięć lat i Szymona Pawłowego Zina trzydzieści lat liczących obydwu mieszczan - malarzy zamieszkałych w mieście Hrubieszowie zawarte zostało religijne małżeństwo pomiędzy Andrzejem Tomaszowym Olechwirem kawalerem dwadzieścia jeden lat liczącym, jak wiadomo z kart metrykalnych ksiąg synem Tomasza Romanowego Olechwira i prawowitej małżonki jego Katarzyny Grzegorzowej z Mszaneckich małżonków Olechwirów urodzonym i zamieszkałym na przedmieściu miasta Hrubieszowa Sławęcinie, a mieszczanką miasta Hrubieszowa Zofią Grzegorzową Balicką panną siedemnaście lat liczącą jak wiadomo z kart metrykalnych ksiąg córką Grzegorza Romanowego Balickiego i prawowitej małżonki jego Marii Maksymowej z Bojarczuków po pierwszym ślubie Krupską, małżonków Balickich urodzoną i zamieszkałą w mieście Hrubieszowie. Małżeństwo to poprzedziły trzy zapowiedzi ogłoszone w tutejszej cerkwi szóstego, dziesiątego i siedemnastego stycznia bieżącego roku. W czasie ogłoszenia tamowania małżeństwa nikt nie zgłaszał. Nowo zaślubieni oświadczyli, że zatwierdzili przedślubną umowę u Hrubieszowskiego Notariusza osiemnastego stycznia tysiąc osiemset dziewięćdziesiątego pierwszego roku pod numerem dwudziestym siódmym.  Małżeństwo zawarto w tutejszej miejskiej cerkwi przy udziale pomocnika świadków Teodora Lebedszyckiego i innych postronnych świadków. Akt ten nowo poślubionym i obecnym przeczytano i przez narzeczonego i piśmiennych świadków został podpisany jako że narzeczona jest niepiśmienna."
 
W akcie tym popełniono błąd, gdyż Andrzej był dzieckiem Marianny z Mszaneckich, nie zaś Katarzyny. Czytając jednak inne akty, pomyłka taka już mnie nie dziwi. 

Znając rodziców Waleriana, znam też jego poprzednich przodków:
- Rodzicami, jak już wspomniałem byli Olechwirowie Andrzej i Zofia z Balickich.
- Dziadkami, Olechwirowie Tomasz i Marianna z Mszaneckich. Zaznaczyć powinienem, że Tomasz był rodzonym bratem zesłanego za Unicką wiarę Teodora, ojca opisanego wcześniej Aleksandra.
- Pra-dziadkami, Olechwirowie Roman i Anna z Pietrusiewiczów.
- Pra(2x)-dziadkami, Olechwirowie Jan i Tatiana z Demczuków.
Ze względu na dalekie pokrewieństwo wiele kontaktów rodzinnych przez kilka pokoleń zatarło się. Nie znam najbliższej rodziny Waleriana, jednak mam nadzieję, że dzięki tej stronie ktoś się odnajdzie i odezwie.

Możliwe, że ktoś zwrócił uwagę w zacytowanym akcie na dane świadka Szymona Pawołowego (s. Pawła) Zina, mieszczanina, malarza (artysty). Wiele osób kojarzy to nazwisko z powszechnie znanym prof. Wiktorem Zinem. Skojarzenie to jest jak najbardziej słuszne, gdyż prof. Wiktor Zin był wnukiem opisanego tutaj Szymona Zina oraz Tekli z Olechwirów, rodzonej siostry Andrzeja Olechwira, którego akt ślubu zacytowałem. Wiktor w opowieściach swoich wielokrotnie wspominał swego dziadka Szymona:


poniedziałek, 26 stycznia 2015

Kurowski Stanisław na wesoło

Mój pradziadunio Stasio Kurowski, dziecko Wincentego, żył w latach 1874 - 1949. Był człowiekiem prostym i z dużym poczuciem humoru. Mniemam jednak, że nie wszystkim było do śmiechu. Oto jedna z opowieści o moim Stasiu.

Stanisław Kurowski
W okresie międzywojennym w czasie gdy Stasio mieszkał w Kozłach w okolicy mieszkało wielu Żydów. Polacy i Żydzi żyli wprawdzie zgodnie, jednak nie przepadali za sobą. Żydzi żyjąc solidarnie zajmowali się handlem. Niektórzy z nich, gdy nadarzała się okazja, próbowali naciągać swych sąsiadów. Praktyka taka nie podobała się pozostałym, i wśród Polaków cechę tą utożsamiano z całą społecznością żydowską. Dnia pewnego Stasio wybrał się do pobliskich Łomaz. Zaprzęgł do wozu konia i ruszył głównym traktem. Po chwili dogonił idącego w tym samym kierunku znanego mu sąsiada Żyda.
- Dzień dobry Panie Kurowski - powiedział sąsiad.
- Dzień dobry.
- A dokąd to jedziecie Stanisławie, do Łomaz może?
- A, do Łomaz jadę - odpowiedział Stasio.
- A mogę razem z Wami pojechać?
- Bardzo proszę, siadaj Pan - odpadł Stasio wskazując miejsce obok siebie. Sąsiad rychło wskoczył, usadowił się wygodnie i mówi dalej:
- A po co Wy do Łomaz jedziecie, może coś kupić? Może sprzedać?
- Jakie tam kupić, czy sprzedać - odparł Stasio czując, że jego towarzysz podróży tylko o interesie myśli - problem mam ogromny - odpowiedział.
- A jaki problem? Może ja pomogę? - dopytywał się sąsiad mając nadzieję na jakiś dobry interes.
- Nie pomożesz. Chory jestem, zaraziłem się. - Powiedział Stasio bacznie obserwując swego pasażera.
- A, na co chory? - spytał, jednocześnie odsuwając się od Stanisława.
- Oj ... - odpowiedział z niechęcią Stasio widząc, że blisko już do lasu na skraju którego, na drodze była duża kałuża - Oj ... zachorowałem.
- Ale na co?
Stasio przez chwilę milczał wielką zadumę udając, a gdy zbliżał się do kałuży zaczął kontynuować:
- Pies mnie pogryzł, a wściekliznę miał.
- No i co?
- No i teraz co jakiś czas mam jakieś takie ataki, że mam ochotę kogoś pogryźć i nie potrafię się powstrzymać.
Sąsiad zamilkł na chwilę myśląc o tym co usłyszał i bardziej odsunął się od swego woźnicy, siadając na krawędzi wozu. Stasio jechał dalej czekając, aż dojedzie do środka kałuży i ...
- Hau, hau, hau, hau!!! - krzykną głośno odwracając się w kierunku sąsiada.
Sąsiad podskoczył ze strachu i spadł z wozu w sam środek kałuży.
- Och przepraszam, siadaj Pan, już mi przeszło - powiedział Stasio do sąsiada. - Pojedziemy dalej.
- Dziękuję. Pójdę piechotą.
- Jak już jeden atak miałem, to teraz już nie będę miał drugiego.
- Dziękuję. - Odparł sąsiad strzepując z ubrania wodę. - Ja, już się najechałem. Do widzenia Panie Kurowski. Do widzenia.
- Do widzenia.

niedziela, 25 stycznia 2015

Olechwir Aleksander, s. Teodora

Chcąc przybliżyć sylwetkę i losy Aleksandra powinienem zacząć od jego ojca Teodora Olechwira. Teodor urodził się 23 września 1843 r. w Sławęcinie na przedmieściach Hrubieszowa. Wychował się w rodzinie unickiej. Dnia 05 lutego 1865 r. ożenił się z Paraskowią Traczuk. Po zlikwidowaniu przez carat Kościoła unickiego w ramach represji 1875 roku Teodor Olechwir z rodziną i kilkoma innymi unickimi rodzinami zesłani zostali wgłąb Rosji. We wspomnieniach Antoniego Wiatrowskiego przeczytać możemy:

"... Lud skupił się w ciasnym kościółku po-klasztornym. Nie pomogły żadne środki, nawet okrucieństwa. 
Kilku gospodarzy zesłano do Rosji, a mianowicie: Szymona Ciesielczuka, Pawła Danilczuka, Józefa Lebiedowicza i Teodora Olechwira. Ten ostatni nie wrócił już z Rosji. ..."

W ustnych przekazach rodzinnych zachowała się opinia, że Teodor z rodziną zesłany został na Syberię, jednak wersji tej jak dotąd nie potwierdzono w żadnych dokumentach. Nie zdołaliśmy również ustalić gdzie, kiedy oraz w jakich okolicznościach Teodor zmarł. W czasie opisanego zesłania ok. 1882 roku urodził się Aleksander Olechwir, najmłodsze dziecko Paraskowii i Teodora. Nieznany jest dokładny czas i miejsce narodzin Aleksandra, jak również późniejsza migracja rodziny. 

Aleksander Olechwir

Wiadomo jednak, że na przełomie XIX i XX wieku rodzina Olechwirów osiadła w Charkowie na Ukrainie lub w jego okolicach. Aleksander zatrudnił się na kolei: został maszynistą. Ok. 1908 roku ożenił się z Rozalią Huk, ur. 18 sierpnia 1884 r. w Ostrzycy w powiecie Krasnostawskim, a w tamtym czasie pracującą na służbie w rodzinie organisty z Tarnogóry. Po ślubie Aleksander z Rozalią osiedli w Trościańcu (ukr. Тростянець), powiecie Achtyrskim (ukr. Охтирка) obecnie będącym w obwodzie sumskim. Podczas pobytu w Trościańcu urodziło się im pięcioro dzieci: Marcela, ur. 1909 r.; Genowefa, ur. 1911 r.; Maria, ur. 1913 r.; Jadwiga, ur. 1915 r. oraz Wanda, ur. ok. 1917 r. Aleksander nadal pracował jako maszynista, natomiast Rozalia prowadziła na stacji kolejowej bufet. Dzięki dobrej jak na tamte czasy pracy dorobili się własnego domu z ogrodem i rozległym sadem. Odkładali też oszczędności z zamiarem wykształcenia dzieci. 

Rosja, ok. 1900 r.
Aleksander Olechwir (po prawej) z bratem Grzegorzem,
matką Paraskowią Olechwir z Traczuków i siostrzenicą Anną.




Trościaniec, ok. 1915 r.
Rozalia Olechwir z Huków (z lewej)
z dziećmi oraz siostrą Katarzyną Huk
Sytuacja pogorszyła się, gdy w 1917 r. do władzy w Rosji doszli bolszewicy. Aleksander jako maszynista zmuszony został przez bolszewików do natychmiastowego przetransportowania ich żołnierzy. Jeździł wtedy lokomotywą parową, a nagły wyjazd uniemożliwił zaopatrzenie się w odpowiednią ilość opału. Został posądzony o celowe opóźnienie podróży i ciężko pobity przez bolszewików. Odtąd miał problemy zdrowotne uniemożliwiające wykonywanie ciężkich prac fizycznych. Po przejęciu władzy przez bolszewików prześladowania Polaków na terenie Ukrainy bardzo się nasiliły. Aleksander, obawiając się o życie swoje i rodziny w październiku 1919 r. z ciężarną żoną, matką oraz dziećmi postanowił uciec do Polski pozostawiając cały swój majątek. Po czteromiesięcznej tułaczce furmanką dojechali do Hrubieszowa wracając na ziemie swoich przodków. Na miejscu musieli jednak stawić czoła biedzie pozostając na łasce krewnych. Aleksander zmagał się z problemami ze zdrowiem, co znacznie utrudniało znalezienie godziwego zajęcia. W Polsce urodziły się najmłodsze dzieci: Stanisława, ur. 1919 r. podczas podróży do Polski oraz Edward, ur. ok. 1921 r. Bieda nie sprzyjała jednak zdrowiu dzieci i troje najmłodszych oraz Aleksander wkrótce, ok. 1926 r., zmarło. Pozostali członkowie rodziny na szczęście dożyli sędziwego wieku.

Większość opisanych faktów pochodzi z ustnych przekazów. Zesłanie do Rosji i ponad czterdziestoletni żywot na wygnaniu uniemożliwia odnalezienie dokumentów potwierdzających opisane fakty. Jednak mam nadzieje, że kiedyś dokumenty z ukraińskiego archiwum uzupełnią tę historię.

środa, 14 stycznia 2015

Olechwir. Potomkowie Józefa i Zofii Tatiany.

Jedną z podstawowych gałęzi w tworzonym przeze mnie drzewie jest rodzina Olechwirów. Są to potomkowie Józefa Olechwira i Zofii Tatiany z Jaskorskich, mających co najmniej trzech synów:
  1. Jana Olechwira ur. ok. 1770 roku,
    żonatego z Tatianą Demczuk, zmarłego 17 sierpnia 1818 r.
  2. Pawła Olechwira ur. ok. 1771 roku,
    żonatego z Praksedą Turuk, zmarłego 05 grudnia 1830 r.
  3. Stefana Olechwira ur. ok. 1780 roku,
    żonatego z Apolonią Służała, zmarłego 09 lutego 1827 r.
Rodzina ta pochodziła ze Sławęcina, przedmieść Hrubieszowa (obecnie dzielnicy tego miasta). W XIX wieku ich nazwisko w aktach metrykalnych zapisywano zamiennie w dwóch formach "Olefir" lub "Olechwir". Obecnie zachowało się w formie "Olechwir" i w jednym przypadku ewoluowało do formy "Olechwier". Jest to niezwykle rzadkie nazwisko w Polsce co pozwala zakładać, że wszystkie osoby, które je noszą, są potomkami Józefa i Zofii Tatiany Olechwirów.


Dawna cerkiew unicka w Hrubieszowie p.w. Św. Mikołaja

Olechwirowie byli wyznania grecko-katolickiego (unickiego). Władze carskie po powstaniu styczniowym w ramach represji i akcji rusyfikacyjnej w 1875 r. zlikwidowały unicką diecezję chełmską. Wiernych zmuszano do zmiany wyznania na prawosławie, zabraniając im przynależności do kościoła katolickiego. Stan ten doprowadził do wielu zamieszek na tle wyznaniowym. Wielu unitów nie przyjmowało sakramentów lub przyjmowali je potajemnie w kościołach katolickich, w efekcie czego nie spisywano aktów metrykalnych. Sytuacja   uległa zmianie dopiero w 1905 r. po wydaniu aktu o tolerancji religijnej, dzięki któremu unitom zezwolono na przynależność do kościoła katolickiego. Trzydziestoletnia przerwa w spisywaniu metryk urodzenia, ślubów i zgonów z lat 1875 - 1905, w wielu przypadkach uniemożliwia połączenie współcześnie żyjących rodzin Olechwirów z potomkami Józefa i Zofii Tatiany, jednak rzadkość występowania tego nazwiska w Polsce utrzymuje mnie w przekonaniu, że pokrewieństwo takie istnieje. Osoby zainteresowane lub mogące pomóc w połączeniu tych rodzin proszę o kontakt.